Nigdy nie poznamy jego motywów i w sumie co nas to obchodzi. Co nas obchodzi cokolwiek w obliczu nieistnienia? A jeśli śmierć to ostateczny koniec co nam po ostatnich chwilach, sztucznych oddechach, syntetycznej pompie wstukującej w nas resztki życia stałym jeszcze rytmem, którego sami nie potrafilibyśmy utrzymać? Nasze ciało już nas nie słucha tak jak my całe życie nie słuchaliśmy jego. To ironia, że role się odwróciły. Może to właśnie jest sprawiedliwość?
Więc jeszcze raz - co nas to obchodzi? Idealista postanowi złamać system - romantyczny skok samochodem z urwiska, zbyt duża dawka leków podczas ostatniej drzemki...Zrezygnuje z tych ostatnich chwil na rzecz... Idei? Ostatni gest niezależności, suwerenności... Niby takie kuszące, proste...Ale dla mnie to oznacza jedną książkę mniej, której nie przeczytam praktycznie niewidzącymi już oczami, jedną herbatę mniej, której nie wypiję, choć smak straciłam już dawno, jeden mniej spacer, na który się nie wybiorę, nie doczołgam lub nie wyjadę na wózku, jeden mniej śmiech wnuka, który usłyszę już nie uszami, ale raczej na słowo honoru... I jakoś tak...
sobota, 11 marca 2017
Możliwe, że po raz "enty" o godnej starości... - pisadło
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz