sobota, 26 sierpnia 2017

"Bez serca" (Kat Martin) - podsumowanie książki

Przyznaję - trafiłam na tę książkę przypadkiem szukając chwalonego dzieła Marissy Meyer... No cóż miałam DUŻEGO PECHA, że zdecydowałam się dać jej szansę. Miałam jakieś tam oczekiwania - szybko wybiłam je sobie z głowy. Ale dotrwałam do końca, żeby ostrzec innych nieświadomych, jak ja wcześniej. Ta książka ma u mnie najniższą ocenę, jaką kiedykolwiek wystawiłam... Dla osób, które ją lubią i/lub mają słabe nerwy - może lepiej nie czytajcie dalej...


Tytuł: "Bez serca"



Autor: Kat Martin (NIESTETY nie Marissa Meyer)


Gatunek (wg mojej oceny): romans w klimacie staroangielskim (lordowie itp.) - i to wszystko, ta książka nie zawiera w sobie NIC więcej...

Podobne pozycje w moim repertuarze: 

- z ulgą mogę powiedzieć, że coś takiego czytałam (mam nadzieję) ostatni raz...


Fragment zapowiedzi: 
"Młodziutka Ariel Summers, córka dzierżawcy, oddałaby wszystko, by zostać damą. Zdobywa się więc na śmiałą propozycję wobec znanego ze słabości do kobiet lorda Greville. Prosi, by wysłał ją do szkoły dla młodych panien, i deklaruje, że po zdobyciu wykształcenia spłaci swój dług w sposób, jakiego lord zażąda. Nieoczekiwanie lord akceptuje warunki, a wdzięczna Ariel systematycznie pisze do niego listy. Nie wie, że jej protektor umiera, a lordem Greville zostaje jego nieślubny syn i to on czyta jej listy oraz łoży na jej utrzymanie. Młody lord uważa się wprawdzie za nieczułego, bezwzględnego człowieka, jednak listy podopiecznej ojca budzą w nim pewną czułość. Lecz gdy spotyka piękną Ariel w niedwuznacznej sytuacji ze swoim wrogiem, ogarnia go złość równie wielka jak pożądanie. Czy lord naprawdę okaże się człowiekiem bez serca? I jak poradzi sobie Ariel? Czy marzenie, by być damą, warte jest upokorzeń?"


Ogólna ocena: 0,5/5
- fabuła: 0/5
- postacie: 1/5
- świat przedstawiony/opisowość: 0/5
- prowadzenie akcji:0,5/5




MINUSY

- zaczyna się jak bajka dla małych dziewczynek - nieco dziecinnie... na trzeciej stronie już wiadomo, że nie wolno tego dawać nikomu poniżej 18 roku życia,
- pedofilia... tak moi drodzy...
- dziecinne ideały przeplatają się z seksualnym wyuzdaniem, przesycone erotyzmem do bohaterki niewinnej jak dwunastolatka (czujecie ten fetysz - ja tu węszę problemy psychologiczne)
- Justin? - "o nie, on jest zimnym, bezlitosnym facetem, nie dla niego misie pluszaczki" (ale jest miły, honorowy, współczujący i beznadziejnie zauroczony),
- zaczerpnęłam samczej opinii - to naprawdę nie jest tak, że faceci w każdej minucie rozmowy z kobietą myślą tylko o jej negliżu (jak sugeruje nam autorka),
- już po kilkunastu stronach miałam zagwozdkę - ale o czym właściwie ta książka BĘDZIE - o dziewczynie, która próbuje spełnić swoje marzenie? Nie. O facecie, który próbuje jej nie przelecieć! (To znaczy, nie od razu - łóżko jest w planach, ale najpierw zamierza sprawić, by nie było to prawnie uznane za gwałt...) Czujecie tę skomplikowaną fabułę? Ja już nie nadążam... (ekhem ekhem),
- narracja z dwóch punktów widzenia - Ariel i Justina miała wzbogacić fabułę, ale nie dało to żadnego efektu, bo autorka postanowiła ułatwić sobie pracę i powtarzać niektóre fragmenty narracji u obydwojga i opisać je tylko w nieco inny sposób, żeby pokazać jak "super się rozumieją" - jest to tak sztuczny zabieg, że aż śmieszny...
- czytałam tę książkę tylko po to, by zobaczyć, jaka jeszcze stanie się bez sensu...
- w końcu łóżkowych scen jest tyle, że nawet one przestają gorszyć swoim wyuzdaniem, a zaczynają nudzić,
-angielscy lordowie raczej nie używają wyrażeń typu "wrzucić coś na ruszt"...
- zachowanie bohaterów jest tak głupie i irracjonalne, że wbrew wszystkiemu zaczyna fascynować swoim poziomem durnoty i wciąga w wir akcji nurtując czytelnika pytaniem - i co oni jeszcze wymyślą...

PLUSY:

- jedna urocza scena z zapomnianą starszą panią,


  PODSUMOWANIE:

Książka do poczytania na "tak sobie", ale nie wiem po co - nawet jako romans wypada słabo, przez narzucanie czytelnikowi wciąż i wciąż dużej ilości nieprzyzwoitości. Mam wrażenie, że autorka mogła mieć dużo zabawy pisząc to, lecz czytanie to istna katorga... Nie polecam - chyba że chcecie... Nie wiem co... Przeczytać słabą książkę? Nie wiem, naprawdę nie wiem...

5 komentarzy:

  1. 1/10 (czy tam 0,5/5)? Szalejesz! Ja taką ocenę wystawiłam chyba tylko "Ferdydurke", którego nie znoszę. XD Ok, wiem, że Gombrowicz zawarł przesłanie, no ale formy... nie, nie kupuję. Druga najniższa ocena to oczywiście 2/10 dla "Zaklinacza ognia". <3 Hm... Co do podobnych tytułów... Chyba jako coś podobnego można by podać "Dumę i uprzedzenie" (jako angielski romans, niekoniecznie jako pedofilia i fetysze :p). Niee, po książkę ZDECYDOWANIE nie sięgnę. Podziwiam, że dobrnęłaś do końca. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha dzięki - zrobiłam to tylko po to, żeby ostrzec innych XD też nie cierpię "Ferdydurke", ale "Dumę i uprzedzenie" sobie cenię, więc jeśli chcesz wyobrazić sobie jaka to książka to zmiksuj klimat "Dumy..." z bezsensem "Ferdydurke" i dodaj do tego o wiele za dużo "pewnych" scen w stylu "Piędziesiąt twarzy..." 😂 brrr...

      Usuń
    2. Ło Borze Sosnowy, taki miks to istny horror! XD

      Usuń
  2. Jestem masochistką, bo chciałabym przeczytać tę książkę tylko po to, by się na nią poznęcać XD Choć faktycznie zapowiada się strasznie! A opis wypada tak fajnie, niewinnie, na pewno by mnie zaciekawił. Tymczasem wyszedł taki potworek :O Będę pamiętała o tym tytule i chyba sięgnę po niego z czystej ciekawości, żeby się przekonać, czy faktycznie jest aż tak źle :D
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak na poznęcanie się książka idealna... 😂 W dodatku po jej lekturze wszystkie inne książki nagle okazują się takie sensowne i ciekawe... 😂 polecam jeśli jesteś ciekawa, ale czuj się ostrzeżona 😁👌

      Usuń