niedziela, 19 marca 2017

Teoria miłości na pewno nie Einsteina - pisadło

Einstein był dupkiem jeśli chodzi o miłość to cała prawda... Jakoś tak wyszło, że miłość i punkty IQ nigdy się nie lubiły. Dlatego też najbardziej światłe umysły na ziemii wymiękają w jej obliczu i nie musimy oczekiwać od nich, że rozświetlą przed nami i te mroczne drogi. Wręcz przeciwnie jakoś tak wydaje się, że gubią się w tym jeszcze bardziej, co w jakiś sposób daje satysfakcję - wszyscy są tak samo bezbronni, każdy walczy tym co ma. "Na wojnie i w miłości wszystko dozwolone", prawda?


Mogą się z tego zrobić niemal Igrzyska śmierci, bo w końcu podobno "Miłość jest wtedy, gdy chcesz go zabić, ale wciąż odkładasz to na później". Taki akt litości tylko nie wiadomo, czy to dla przeciwnika czy ofiary. Zresztą nieważne - niech czuje, że mu się upiekło poprzestawszy na lekkim skoku ciśnienia.

Pod tym względem miłość chyba raczej rzeczywiście bardziej przypomina sport. Nadmierne tętno, chęć uduszenia drugiej połówki (wrestling w końcu też się liczy) czy zepchnięcia z wysokiego budynku (base jumping* z roku na rok jest coraz bardziej popularny). Sporo tych jej obliczy...

Jeden z najgłębszych tekstów o miłości to Pieśni nad pieśniami. No i pokazuje swoją formą jej właściwą istotę - tak jak sama miłość nie potrzebuje żadnych interpretacji i reprodukcji.

Nieważne, co i jak o niej napiszesz pozostanie tym, czym zawsze była, a jednocześnie dla każdego pozostanie czymś innym. Zawsze obroni się sama. Tylu ludzi mówi o obronie miłości, tylko że miłość to nie dama w opałach a najsliniejsza tarcza, najostrzejszy miecz, najszybsza strzała... To ona najlepiej nas chroni i pozwala nam walczyć o swoje.


*taki sport właśnie polegający na skakaniu z wysokich budynków, popularny np. w filmach akcji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz