piątek, 21 lipca 2017

"Strażniczka krwi" - podsumowanie książki

Takie książki lubię nazywać "stabilnymi" - nie oferują wielkich fajerwerków, ale są miłą lekturą. Przedstawiona historia jest bardzo pozytywna - idealna, by w pochmurne dni podnieść na duchu. Należy do literatury młodzieżowej, ale zawiera dosyć dojrzałe przesłanie - zachęcające do wybaczania, ale także życia w zgodzie z własnym wnętrzem, nawet jeśli ludzie wokół nas uważają to za coś niebywałego...



Tytuł: "Strażniczka krwi"- to drugi tom serii "Magia krwi", stanowi kontynuację pierwszej części, ale bardzo niezależną - spokojnie można sięgnąć po nią nie znając pierwszej (tak też zrobiłam ja i nie miałam żadnego problemu z odnalezieniem się w fabule)

Autor: Tessa Gratton

Gatunek (wg mojej oceny): młodzieżowa, romans, fantasy, tajemnica, świat natury

Podobne pozycje w moim repertuarze:
- podobnie mocno na więzi z naturą skupia się książka "Bezimienna" Hanri Magali,
- "Skrzydła Laurel" Aprilynne Pike - motyw styku świata magii i zwykłego - książek tego typu jest bardzo wiele, ale chciałam przytoczyć tu jakąś mniej znaną,

Fragment zapowiedzi:  

"Bohaterką jest dziewczyna o imieniu Laurel. Laurel nie jest typową nastolatką. Je tylko warzywa i owoce, nie może wytrzymać bez świeżego powietrza, przez całe życie uczyła się w domu oraz została adoptowana przez rodziców w przedziwny sposób: ktoś zostawił ją na ich schodach w koszyku. 

Kiedy idzie do szkoły, musi przyzwyczaić się do siedzenia w zamkniętych pomieszczeniach i nowych wyzwań. Ale gdy pewnego dnia na jej plecach pojawia się tajemniczy punkcik, zaczyna dziać się magia i całe jej życie staje do góry nogami. Co wybierze Laurel? Świat tajemnic z niezwykłym chłopakiem o szmaragdowych oczach czy spokojny świat z zawsze pomocnym kolegą z klasy?"


Ogólna ocena: 3,75/5

- fabuła: 4,5/5
- postacie: 3/5
- świat przedstawiony/opisowość: 3,5/5
- prowadzenie akcji: 4/5

MINUSY: 

- dopuszczam prawdopodobieństwo, że autorka może mieć małego, malutkiego bzika na punkcie krwi... Litrami krwi, które polały się w tej książce, można by napełnić sporą wannę...
- stylizacja Mab - bardzo ciekawa postać, ale nie do końca konsekwentna w swoich działaniach - z jednej strony to wyobcowana władczyni natury, trochę "dziecko kwiat", które niewiele wie o życiu normalnych mieszkańców miasteczka, z drugiej jednak potrafi gładko recytować kłamstewka o projektach naukowych i udawać wzorcową nastoletnią dziewczynę, gdy tylko zapragnie,
- by nie spojlerować zbyt wiele, powiem tylko tyle, że łatwo zaczaić się na wroga, gdy ten kompletnie lekceważy wszystko co robisz. Zakończenie było... boleśnie proste.

PLUSY:                                                                                     

- przeplatana narracja trzech różnych osób - tajemnica odsłania się przed nami powoli, ale płynnie,
- akcja zgrabnie zamyka się w jednym tomie, książka stanowi ładnie wykończoną i doszlifowaną historię - jest częścią pewnego uniwersum, ale nie wymusza na czytelniku jego znajomości (co jest ostatnio aż morderczo modne) i można się nią cieszyć bez znajomości tysiąca prequelów, sequelów i dodatków...
- czarownica, która NIE JEST ruda... Nie zrozumcie mnie źle, kocham ten kolor, ale nie przenośmy się w czasy średniowiecza, gdzie każdą rudą kobietę uznawano za wiedźmę - warto czasem przełamać stereotypy... Mab jest blondynką (tak - inteligentną! ;P) i to jest w niej świetne!
- dwa wierne psy - tak, to tani chwyt na oddanego czworonoga, a jednak porządnie zrobiony i na mnie zadziałał ;)



 PODSUMOWANIE:

Tak jak mówiłam - "Strażniczka krwi" nie jest książką wybitną, ale bardzo bardzo pozytywną w odbiorze. Czytelnik nie nudzi się, nie gubi i płynnie podąża za bohaterami przez całą historię. Polecam osobom, które mają ochotę na lekką i łatwą w konsumpcji "przekąskę" dla mola książkowego. ;)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz