piątek, 28 lipca 2017

"Zgnilizna" - podsumowanie książki

Drugie tomy mają to do siebie, że mogą bardziej niż pierwsze wpłynąć na powodzenie danej serii... Niełatwo wydać książkę, ale, nawet gdy się to uda, zawsze można utknąć z łatką "jednostrzałowego hitu". Zawieść nadzieje fanów oczekujących kontynuacji historii, w której się zakochali - nie ma nic prostszego. Tym bardziej, że oczekiwania są wysokie, a apetyt rośnie w miarę jedzenia... Muszę jednak powiedzieć, że Siri Pettersen nie uległa presji. Napisała - po prostu i AŻ - świetną kontynuację świetnej książki...







Tytuł: "Zgnilizna" - druga część trylogii "Krucze pierścienie"

Autor: Siri Pettersen

Gatunek (wg mojej oceny): fantasy, przygodowe, romans, lekka dystopia, nawiązania do mitologii nordyckiej, legend arturiańskich, nawet odrobina sf...


Podobne pozycje w moim repertuarze:
Przy pierwszej części jeszcze pokusiłam się o wynajdywanie wspólnych motywów, ale teraz rezygnuję - seria jest zbyt wyjątkowa.

Fragment zapowiedzi: 

" Wyobraź sobie, że zostałeś wygnany do nieznanego świata. Bez tożsamości. Bez rodziny. Bez pieniędzy. I powoli zaczynasz sobie uświadamiać, kim tak naprawdę jesteś.
Hirka utknęła w umierającym świecie, rozdarta pomiędzy łowcami ludzi, martwo urodzonymi oraz tęsknotą za swoim przyjacielem Rimem. W wielkomiejskiej rzeczywistości jest łatwym łupem, ale walka o przetrwanie blednie w obliczu tego, co ma nastąpić, gdy Hirka zdaje sobie sprawę, kim jest. "


Ogólna ocena: 4/5

- fabuła: 4/5
- postacie: 4,5/5
- świat przedstawiony/opisowość: 3,5/5
- prowadzenie akcji: 2,5/5

MINUSY: 

- to pomieszanie świata Ym, naszego "ziemskiego", plus jeszcze przebąkiwanie o ojczyźnie ślepych - bardzo bogate, ale też dosyć chaotyczne. Wydaje mi się, że autorka mogła przesadzić z ilością miejsc jakie wybrała na tło swojej powieści, w pierwszej części stworzyła rozbudowany świat, by w drugiej wracać do niego tylko sporadycznie skupiając się na świecie ludzi (lub też Dzieci Odyna - jak kto woli),
- kolejne postacie i kolejne śmierci - autorka wprowadza je w nieograniczonej ilości, a potem zabija według uznania te, które wydają się już niepotrzebne - zazwyczaj staje się to kolejną traumą dla głównej bohaterki - w końcu jak już giną, to niech się na coś przydadzą...
- m.in. dlatego książka wydaje się bardzo brutalna (podobnie jak pierwsza część - można to już chyba uznać, za cechy identyfikujące styl pisania pani Pettersen), nie wiem czy poleciłabym ją młodszemu czytelnikowi... 

PLUSY:

- świat nie jest tak czarno - biały jak w pierwszej części, nie mamy podziału na rycerzy w lśniących, choć przykurzonych zbrojach i potwory w owczych skórach, czytając "Zgniliznę" odsłaniamy coraz to nowe warstwy już poznanej historii i odkrywamy, że zbroje to tekturowe pudełka, a owcze skóry tak naprawdę chronią potwory przed zimnem, które je otacza,
- kolejny raz widzimy rozwój postaci,
- tak samo nawiązania do mitologii nordyckiej, a nawet legend arturiańskich i mitów oraz podań o wampirach, możliwe, że jest ich tam nawet więcej, a ja niedouczona kilka przegapiłam...
- motyw miłości - tak samo kolejny raz na plus, mimo niewielu scen romantycznych i rozdzielenia naszej pary gołąbków czuć, że "miłość unosi się w powietrzu",



 PODSUMOWANIE:

Udana kontynuacja, brakuje tylko wielkiego finału, ostatniego fragmentu układanki, deseru... Tak więc bezzwłocznie kieruję swoje kroki w stronę "Evny" - ostatniego tomu trylogii, z apetytem na satysfakcjonujące zakończenie... Itadakimasu!*


* japoński zwrot, który oznacza coś w stylu "Dziękuję za posiłek"/ "Z pokorą przyjmuję posiłek" :)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz